U mnie przygoda zaczęła się w trasie. W delegacji z Białegostoku do Łodzi, na autostradzie koleś mi zajechał drogę i "automat" musiał nagle wyhamować. W tym momencie szarpnęło i zapalił się komunikat "Skrzynia biegów w trybie awaryjnym. dalsza jazda możliwa". Brak biegów 1, 3, 5, 7. Wracać nie było sensu bo bliżej mi do Łodzi było ale na miejscu zadzwoniłem do ASO Łódź to powiedzieli, że to zapewne sterownik DSG i czas wymiany jeśli mają naprawiać u siebie to ok. 2 tygodnie (diagnoza, czekanie na części, czas wymiany), więc lepiej, żebym wracał do Białego i tam ogarną. No to dzisiaj rano wstawiłem do ASO i po diagnozie faktycznie sterownik do wymiany. Koszt ok 6k... przebieg 61k. Śmiech na sali VW. Toż to z takim przebiegiem skrzynia praktycznie nowa. Auto rocznik końcówka 2019.
Co ciekawe serwis z Łodzi na moje obawy czy na pewno mogę jechać do Białegostoku z taką skrzynią powiedział, że śmiało bo mieli przypadek, że gość z Włoch do nich dojechał na luzie ze skrzynią w trybie awaryjnym
Czy warto w ogóle wchodzić na wojenną ścieżkę z VW i upierać się, że przy tym przebiegu to porażka, żeby sterownik padł? Widzę, że problem nie jest odosobniony.