Naprawa nawietrznika / kratki wentylacyjnej w desce rozdzielczej
: 10.05.2023, 01:36
Dziś trochę DIY, które wrzucam, bo być może gdzieś kiedyś komuś się przyda.
Usterka: łopatki, kierownice powietrza lub żaluzje (jak zwał tak zwał) w jednej z kratek wentylacyjnych wypadły z prowadnicy i zaczęły żyć własnym życiem.
Pacjent: Arteon polift, choć dla przelifta i Passata procedura będzie zapewne podobna. W przedliftach trochę inaczej kratki są zbudowane, bo zamyka się je kółkiem i jest więcej kontrolek i zegar, zatem będzie więcej kabli.
Czas operacyjny: jedno piwo.
Potrzebne narzędzia: płaski ściągacz do tapicerki (łyżka), wkrętak torx, cienkie szczypce / pęseta, dwa piwa
Materiały opcjonalne: wąska gąbka lub mata samoprzylepna w celu dodatkowego wygłuszenia trzeszczących elementów przy montażu.
Uwagi ogólne: procedura naprawcza dla środkowych i prawej kratki- jest to w zasadzie jeden element. Z lewą będzie raczej analogicznie i o tyle łatwiej, że całość jest dużo krótsza. Jak do każdych prac z plastikami, lepiej podchodzić do nich w ciepłe dni i po nagrzaniu wnętrza na słońcu.
Jako się rzekło, kratka od strony pasażera się "rozpadła" a suwak wypadł z łopatki prowadzącej co uniemożliwiło regulację prawo- lewo a także, w tej wersji samochodu, zamknięcie nawietrznika. Usterka często spotykana zwłaszcza w starszych pojazdach i zmora estetów i perfekcjonistów . Po badaniu wziernikowym ustaliłem, że wszystkie z prowadnic powietrza poruszane są poziomym cięgnem, które nasunięte jest na ich czopy. Ponieważ "śturanie" rozmaitymi narzędziami przez kratkę nie przyniosło efektu, a w zasadzie pogorszyło sprawę, bo cięgno obsunęło się do wewnątrz, postanowiłem zrobić to jak należy. No bo nic już innego nie pozostało Nie polecam również prób naprawy przez kratkę. Jak się później okazało istnieje duże ryzyko, że cięgno wypnie się całkiem i zniknie na zawsze w odmętach przewodu wentylacyjnego. Po zapoznaniu się ze schematami montażowymi przystąpiłem do pracy.
Zabawa zaczyna się od podważenia listwy dekoracyjnej z LEDem, która schodzi wraz z piano black powyżej i poniżej. Wróć! Najpierw otwieramy piwo! Rzeczoną listwę trzeba podważyć ściągaczem w miejscu oznaczonym czerwoną strzałką (fot. 1) i stopniowo demontować w stronę środka, podważając od dołu (pozycja części spinek zaznaczona czerwonymi elipsami na fot. 2). Do ekranu szło ściągaczem a potem już wypadała sama podczas odciągania jej ręką. Po ściągnięciu listwy pojawia się kabel z dwoma wtyczkami zasilający LEDy. Wtyczkę odłącza się nie za pomocą łopatek po jej bokach a podważając strzemiączko od spodu. Nie wiedziałem, czy istotne jest która jest która, więc po odpięciu oznaczyłem lewą dla rozróżnienia. Następnie schodzi ramka wokół radia. Można ją łatwo odciągnąć palcami- ma pięć spinek, dwie u góry i trzy u dołu (czerwone fot. 3). Tu ciekawostka: ASO VW naprawę gwarancyjną dotyczącą skrzypienia tego elementu naprawiło poprzez... uwaga! nałożenie smaru na spinki. . Działało pół dnia. Następnie wyjmujemy ekran. Trzymają go cztery zawleczki, które trzeba po kolei odciągać jednocześnie lekko wyciągając moduł (miejsca zawleczek fot. 4.,wygląd zawleczki fot. 5). Sam ekran jest dosyć ciężki i na krótkich kablach. Nie chciałem go odpinać z uwagi na możliwe cyrki natury elektronicznej. Można śmiało go przekręcić i położyć na tunelu środkowym. Dobrze zabezpieczyć jego tył np. szmatką, bo blacha może porysować elementy wykończenia w tym panel klimatyzacji. Teraz odsłoni nam się dostęp do siedmiu (chyba) śrubek torx. Część z nich widoczna jest na fot. 6 (niebieskie kółka), jeszcze jedna widoczna jest na fot. 2 (nieoznaczona). Jeszcze kilka znajduje się na odsłoniętym pasie po listwie dekoracyjnej LED. Nie sposób pomylić. Po odkręceniu śrub zaczynają się schodu i należy działać z wyczuciem. Wyciągamy cały element z kratkami (nazwijmy go Elementem przed wielkie E) . O ile łatwo go wyciągnąć z prawej strony, o tyle trzyma z lewej, w okolicy zegarów. Przede wszystkim za pomocą spinki (czerwony okrąg fot. 7), która należy podważyć a dla zwiększenia "luzu" należy jeszcze podważyć od dołu tą małą listwę nad kolumną kierownicy w miejscu oznaczonym czerwoną strzałką na fot. 7. Następnie z wyczuciem odginałem cały element ciągnąc do siebie od prawej strony. Należy jeszcze odłączyć niebieską wtyczkę świateł awaryjnych. Podkreślam- zaproponowany sposób demontażu to nie jest najbardziej eleganckie wyjście i żeby to zrobić porządnie pasowałoby rozebrać okolice zegarów. Trudność polega na tym, że Element jest jednocześnie nad i pod innymi listwami. Jeżeli ktoś wie jak i będzie mu się chciało to na pewno większy demontaż tych okolic będzie pewniejszym rozwiązaniem zwłaszcza w przypadku ponownego montażu Elementu, o czym pod koniec. Zaryzykowałem jednak i udało się nic nie zniszczyć. Krytyczny okazał się jednak slot na pin oznaczony na pomarańczowo na fot. 7. Wchodzi w niego długi aluminiowy pin będący częścią dekoracyjnej listwy aluminiowej. Ten sposób demontażu trochę go skrzywił, ale udało się go wyprostować. I tak oto Element w końcu jest wolny i kończymy czynności przygotowawcze do naprawy (fot 8.) Tym samym przystępujemy do naprawy właściwej. Na fot. 9 przyczyna całego ambarasu- wypadnięte cięgno. Dobrze, że moje"śturanie" nie wypięło go całkiem. Naprawa polega na zgrubnym ustawieni prowadnic , podhaczeniu cięgna pęsetą lub szczypcami z obydwu stron a następnie wpasowaniu czopów listewek żaluzji. Należy przy tym uważać, żeby wciskanie cięgna na czopy nie spowodowało jego wypięcia ze skrajnych listewek. Bo wtedy trzeba będzie znów rozbierać . Na fot. 10 efekt naprawy. Po testach można przystąpić do ponownego montażu. Ponowny montaż jest w zasadzie procesem odwrotnym do demontażu . Najgorszy moment to wpasowanie Elementu w okolicach zegarów. Trzeba jednocześnie odginać dolne listwy i trafić tym długim aluminiowym pinem (pomarańczowy, fot. 7). Nie udało mi się tego zrobić bez częściowego podważenia aluminiowej listwy dekoracyjnej na Elemencie. Podczas podważania wydawała niepokojące dźwięki i nie podjąłem się jej oddzielenia od Elementu. Jak już nieszczęsny pin wskoczył przy trzeciej próbie Element był na miejscu. Dalej poszło już z górki. Ekran wystarczy wsunąć aż kliknie. Dodatkowo, montując ramkę ekranu a później listwę dekoracyjną, podkleiłem je paskami gąbki samoprzylepnej by siedziały sztywniej i nie trzeszczały. Po montażu można się udać po zasłużone drugie piwo kontestując udaną naprawę oraz fakt, że po naciśnięciu zamontowane listwy... milczą
Usterka: łopatki, kierownice powietrza lub żaluzje (jak zwał tak zwał) w jednej z kratek wentylacyjnych wypadły z prowadnicy i zaczęły żyć własnym życiem.
Pacjent: Arteon polift, choć dla przelifta i Passata procedura będzie zapewne podobna. W przedliftach trochę inaczej kratki są zbudowane, bo zamyka się je kółkiem i jest więcej kontrolek i zegar, zatem będzie więcej kabli.
Czas operacyjny: jedno piwo.
Potrzebne narzędzia: płaski ściągacz do tapicerki (łyżka), wkrętak torx, cienkie szczypce / pęseta, dwa piwa
Materiały opcjonalne: wąska gąbka lub mata samoprzylepna w celu dodatkowego wygłuszenia trzeszczących elementów przy montażu.
Uwagi ogólne: procedura naprawcza dla środkowych i prawej kratki- jest to w zasadzie jeden element. Z lewą będzie raczej analogicznie i o tyle łatwiej, że całość jest dużo krótsza. Jak do każdych prac z plastikami, lepiej podchodzić do nich w ciepłe dni i po nagrzaniu wnętrza na słońcu.
Jako się rzekło, kratka od strony pasażera się "rozpadła" a suwak wypadł z łopatki prowadzącej co uniemożliwiło regulację prawo- lewo a także, w tej wersji samochodu, zamknięcie nawietrznika. Usterka często spotykana zwłaszcza w starszych pojazdach i zmora estetów i perfekcjonistów . Po badaniu wziernikowym ustaliłem, że wszystkie z prowadnic powietrza poruszane są poziomym cięgnem, które nasunięte jest na ich czopy. Ponieważ "śturanie" rozmaitymi narzędziami przez kratkę nie przyniosło efektu, a w zasadzie pogorszyło sprawę, bo cięgno obsunęło się do wewnątrz, postanowiłem zrobić to jak należy. No bo nic już innego nie pozostało Nie polecam również prób naprawy przez kratkę. Jak się później okazało istnieje duże ryzyko, że cięgno wypnie się całkiem i zniknie na zawsze w odmętach przewodu wentylacyjnego. Po zapoznaniu się ze schematami montażowymi przystąpiłem do pracy.
Zabawa zaczyna się od podważenia listwy dekoracyjnej z LEDem, która schodzi wraz z piano black powyżej i poniżej. Wróć! Najpierw otwieramy piwo! Rzeczoną listwę trzeba podważyć ściągaczem w miejscu oznaczonym czerwoną strzałką (fot. 1) i stopniowo demontować w stronę środka, podważając od dołu (pozycja części spinek zaznaczona czerwonymi elipsami na fot. 2). Do ekranu szło ściągaczem a potem już wypadała sama podczas odciągania jej ręką. Po ściągnięciu listwy pojawia się kabel z dwoma wtyczkami zasilający LEDy. Wtyczkę odłącza się nie za pomocą łopatek po jej bokach a podważając strzemiączko od spodu. Nie wiedziałem, czy istotne jest która jest która, więc po odpięciu oznaczyłem lewą dla rozróżnienia. Następnie schodzi ramka wokół radia. Można ją łatwo odciągnąć palcami- ma pięć spinek, dwie u góry i trzy u dołu (czerwone fot. 3). Tu ciekawostka: ASO VW naprawę gwarancyjną dotyczącą skrzypienia tego elementu naprawiło poprzez... uwaga! nałożenie smaru na spinki. . Działało pół dnia. Następnie wyjmujemy ekran. Trzymają go cztery zawleczki, które trzeba po kolei odciągać jednocześnie lekko wyciągając moduł (miejsca zawleczek fot. 4.,wygląd zawleczki fot. 5). Sam ekran jest dosyć ciężki i na krótkich kablach. Nie chciałem go odpinać z uwagi na możliwe cyrki natury elektronicznej. Można śmiało go przekręcić i położyć na tunelu środkowym. Dobrze zabezpieczyć jego tył np. szmatką, bo blacha może porysować elementy wykończenia w tym panel klimatyzacji. Teraz odsłoni nam się dostęp do siedmiu (chyba) śrubek torx. Część z nich widoczna jest na fot. 6 (niebieskie kółka), jeszcze jedna widoczna jest na fot. 2 (nieoznaczona). Jeszcze kilka znajduje się na odsłoniętym pasie po listwie dekoracyjnej LED. Nie sposób pomylić. Po odkręceniu śrub zaczynają się schodu i należy działać z wyczuciem. Wyciągamy cały element z kratkami (nazwijmy go Elementem przed wielkie E) . O ile łatwo go wyciągnąć z prawej strony, o tyle trzyma z lewej, w okolicy zegarów. Przede wszystkim za pomocą spinki (czerwony okrąg fot. 7), która należy podważyć a dla zwiększenia "luzu" należy jeszcze podważyć od dołu tą małą listwę nad kolumną kierownicy w miejscu oznaczonym czerwoną strzałką na fot. 7. Następnie z wyczuciem odginałem cały element ciągnąc do siebie od prawej strony. Należy jeszcze odłączyć niebieską wtyczkę świateł awaryjnych. Podkreślam- zaproponowany sposób demontażu to nie jest najbardziej eleganckie wyjście i żeby to zrobić porządnie pasowałoby rozebrać okolice zegarów. Trudność polega na tym, że Element jest jednocześnie nad i pod innymi listwami. Jeżeli ktoś wie jak i będzie mu się chciało to na pewno większy demontaż tych okolic będzie pewniejszym rozwiązaniem zwłaszcza w przypadku ponownego montażu Elementu, o czym pod koniec. Zaryzykowałem jednak i udało się nic nie zniszczyć. Krytyczny okazał się jednak slot na pin oznaczony na pomarańczowo na fot. 7. Wchodzi w niego długi aluminiowy pin będący częścią dekoracyjnej listwy aluminiowej. Ten sposób demontażu trochę go skrzywił, ale udało się go wyprostować. I tak oto Element w końcu jest wolny i kończymy czynności przygotowawcze do naprawy (fot 8.) Tym samym przystępujemy do naprawy właściwej. Na fot. 9 przyczyna całego ambarasu- wypadnięte cięgno. Dobrze, że moje"śturanie" nie wypięło go całkiem. Naprawa polega na zgrubnym ustawieni prowadnic , podhaczeniu cięgna pęsetą lub szczypcami z obydwu stron a następnie wpasowaniu czopów listewek żaluzji. Należy przy tym uważać, żeby wciskanie cięgna na czopy nie spowodowało jego wypięcia ze skrajnych listewek. Bo wtedy trzeba będzie znów rozbierać . Na fot. 10 efekt naprawy. Po testach można przystąpić do ponownego montażu. Ponowny montaż jest w zasadzie procesem odwrotnym do demontażu . Najgorszy moment to wpasowanie Elementu w okolicach zegarów. Trzeba jednocześnie odginać dolne listwy i trafić tym długim aluminiowym pinem (pomarańczowy, fot. 7). Nie udało mi się tego zrobić bez częściowego podważenia aluminiowej listwy dekoracyjnej na Elemencie. Podczas podważania wydawała niepokojące dźwięki i nie podjąłem się jej oddzielenia od Elementu. Jak już nieszczęsny pin wskoczył przy trzeciej próbie Element był na miejscu. Dalej poszło już z górki. Ekran wystarczy wsunąć aż kliknie. Dodatkowo, montując ramkę ekranu a później listwę dekoracyjną, podkleiłem je paskami gąbki samoprzylepnej by siedziały sztywniej i nie trzeszczały. Po montażu można się udać po zasłużone drugie piwo kontestując udaną naprawę oraz fakt, że po naciśnięciu zamontowane listwy... milczą